Życie za ojczyznę! Ale za którą?

Autor: Matus Dulla

Abyście śmierci nie żałowali

Wy wierni wiedeńscy bohaterowie…

H. Broch, napis na cmentarzu wojskowym Wirchna

 

Podczas pierwszej wojny światowej na froncie zachodnim powstał artystyczny obraz bohatera-indywidualisty, szorstko lakonicznego u Hemingwaya oraz nieco sentymentalnego u Remarque’a. Nie jest to już patriota, choć wielkie zachodnie mocarstwa, za które wojował, nie przestawały istnieć. Jest to już tylko osamotniony heros w wirze okrutnych hekatomb. Inaczej było na Wschodzie, gdzie rozpadała się wielka monarchia, a na jej miejsce usamodzielniały się dotąd „nieznane” tereny czy narodowości. Zatraciła się wiara w ojczyznę i w bohaterską śmierć w walce. Śmierć nie mogła być odczytana jako ofiara za ojczyznę w momencie, kiedy członkowie jednego narodu walczyli w trzech różnych wojskach, jak na przykład Polacy w Galicji. O jakimże patriotyzmie albo też bohaterstwie można było mówić, kiedy przeciwnicy, członkowie sobie bliskich narodów zbiorowo się poddawali, jak to się stało w przypadku praskiego pułku, który przeszedł na stronę rosyjską wraz z własną orkiestrą? Najbardziej typowym przedstawicielem literackim tego zjawiska jest tu chyba dobry wojak Szwejk Jarosława Haška: wierny głupiec z przebłyskami ludowej mądrości, którego austrowęgierskiemu patriotyzmowi już nikt nie wierzy.

Galicja Zachodnia była największą stratą dla Austrii w pierwszych miesiącach wojny. Rosjanie dotarli aż do południowych stoków Karpat, na teren dzisiejszej Słowacji, między wyznawców tejże co oni, prawosławnej wiary. Wiedeń zdecydował się na radykalny odwet i podczas gorlicko-jasłowskiej operacji w maju 1915 roku ze znaczącą pomocą Niemców wypędził Rosjan na Wschód. Śmierć kosiła po obu stronach: poległo tu w sumie ponad sześćdziesiąt tysięcy żołnierzy. Austriacy zorganizowali zakrojoną na szeroką skalę akcję budowania cmentarzy i przy dowództwie wojskowym z siedzibą w Krakowie utworzyli specjalny Oddział Grobów Wojennych. Pracował tu także najwybitniejszy architekt słowacki Dušan Jurkovič. Jego galicyjskie projekty zawierają w sobie szczególne przesłanie, które mistrzowsko ujmuje temat śmierci tragicznej.

Dušan Jurkovič; źródło: www.patentovat.sk

Jurkovič dochodził już pięćdziesiątki i dzieło życia miał właściwie za sobą. Urodził się 23 sierpnia 1868 roku w Turej Lúce, w górzystym rejonie wyznania ewangelickiego na pograniczu Słowacji i Moraw. Był to kraj świadomych siebie, narodowo przebudzonych chłopów, wśród których zrodziło się także najważniejsze słowackie wystąpienie polityczne w historii: powstanie przeciwko Budapesztowi w 1848 roku. Był absolwentem Państwowej Szkoły Przemysłowej w Wiedniu (Staatsgewerbeschule), która podawała mu za wzór eklektyczną mieszankę architektury końca XIX wieku. Z mieszanki tej nie był jednak wcale zadowolony: „Obejrzyjmy się naokoło. Jakże to wszystko jest nieorganiczne, płytkie, powierzchowne. Wynika to chyba z tego, że zaniedbuje się podstawę, na której oparta jest każda zdrowa i silna sztuka” . Wyjście z sytuacji znalazł w karpackiej architekturze ludowej. Antoni Kroh porównuje Jurkoviča ze Stanisławem Witkiewiczem, dążącym do stworzenia odrębnej architektury „zakopiańskiej”: „Stanisław Witkiewicz i Dušan Jurkovič chodzili po tym samym lesie, choć każdy swoimi ścieżkami” , jednak w dziele Jurkoviča widzi wyższe walory.

http://www.luhacovice.cz/en/24743-history

W łaźniach w Luhačovicach zadanie Jurkoviča polegało na tym, by nadać budowlom słowiański charakter. Budynek centralny dziś nazywa się Domem Jurkoviča (1905); źródło: www.luhacovice.cz

Jurkovič stał się sławny i zasłużył na przydomek poety drewna, kiedy w ostatnim roku wieku XIX postawił na morawskim szczycie Radhošť budynki turystyczne zaprojektowane w duchu folkloru. Nie oddzielał tu jeszcze konstrukcyjnej podstawy architektury ludowej od dekoracji, jak miała później robić moderna. Jego dzieła czerpały z dwóch zdrojów: zarówno z funkcjonalności zrębowych chat na Orawie, jak i z ozdobnych elementów krzyży na detwiańskim cmentarzu w środkowej Słowacji. Podobnie jak później Le Corbusier, także i on uważał, że należy wrócić, zejść do samych podstaw architektury. Jurkovič widział je w prostym i prawdziwym sposobie budowania, zgodnie z którym stawiał swe przybytki prosty lud; Le Corbusier dostrzegał je w abstrakcyjnie purystycznych formach. Później zaczął projektować dla morawskiego uzdrowiska Luhačovice, gdzie do tradycyjnych elementów ludowych dodał secesyjną inspirację.
Kiedy wybuchła pierwsza wojna światowa, Jurkoviča przydzielono do Krakowa. Zaprojektował tu trzydzieści cmentarzy, które wyróżniają się w sposób szczególny na tle przeszło trzystu cmentarzy wojskowych w Galicji Zachodniej. „W swej funkcji architekta-projektanta byłem zupełnie niezależny. Moim zadaniem było znaleźć w przestrzeni wydarzeń miejsce dla cmentarza, ustalić jego położenie, wypracować i dobrać materiał na budowę. Była to niepowtarzalna okazja do badań nad skalą w konkretnej przestrzeni, była to także jedyna możliwość wytyczania i korekty […] Przeprowadzano na próbę mury kamienne o długości kilku metrów, nie bacząc na czas i na siłę roboczą, póki nie znalazł się sposób najefektywniejszy. Taką to, dla mnie radosną, pracę wybrałem sobie jako jedyny wśród kolegów architektów w dowództwie krakowskim” .

Z początku projektował tylko z drewna, które można było znaleźć w lasach uszkodzonych wskutek wojny. Świetnie rozumiał charakter pejzażu, który bardzo przypominał mu jego rodzime Karpaty Białe. Respektował także lokalizację pierwotnych prowizorycznych pogrzebisk, położonych bezpośrednio w miejscach największych bitw. „Nie nasypywałem i nie piaskowałem powierzchni cmentarzy, lecz wykładałem je po prostu darniowymi cegłami, które w ciągu kilku dni łączyły się w jeden żywy kobierzec, skąd wystają mogiły, wyłożone tłuczniem, obrosłe wrzosem i macierzanką. […] Podczas gdy moi koledzy zakładali parki, posypywali chodniki piaskiem, sadzili krzaczki i kwiaty, ja byłem zdecydowany umieścić swój cmentarzyk pośród naturalnych uroków dzikich piękności karpackich stoków, jakby go wytworzyły niewidzialne ręce miejscowej tradycji ludowej” .

W Krakowie Jurkovič zetknął się z architektoniczną orientacją swoich kolegów z wiedeńskiej metropolii – pochodną historyzującego monumentalizmu architekta Otto Wagnera. Architektura ta bardzo dobrze nadawała się do gloryfikacji bohaterów, którzy polegli w walce za ojczyznę, jednak dojrzały Jurkovič już nie wierzył ani w bohaterską śmierć, ani w austriacką hegemonię. Dążył nie do tego, by wybudować zabytki, lecz do tego, by stworzyć architekturę uwewnętrznioną i ludzką, opartą na prostych motywach o silnym ładunku emocjonalnym, związanych z krainą, w której żołnierzy zaskoczyła śmierć. Wśród obszarów, na których miały zostać wybudowane cmentarze, wybrał sobie region przygraniczny: „Kiedy przydzielano regiony, nikomu się nie spieszyło do przygranicznych Karpat, przeto wyprosiłem dla siebie górzysty teren od Gorlic przez Jasło do Dukli”.

http://www.cmentarze.gorlice.net.pl/55_gladyszow_poledne.jpg

Cmentarz w Gładyszowie; źródło: www.cmentarze.gorlice.net.pl

Wiedeńscy krytycy patrzyli obojętnie na fakt, że okoliczne cmentarze wiejskie i same kościoły (których większość spłonęła podczas bitew) były także z drewna; Jurkovič stosował je na niezwykle szeroką skalę. Następca Wagnera w wiedeńskiej szkole architektury, profesor Leopold Bauer, wyrażał zastrzeżenia odnośnie stosowania tego materiału tam, gdzie powinno się używać „materiału trwałego”, i nie zgadzał się ze zdaniem, jakoby drewno „ […] należycie odpowiadało powadze i dostojeństwu cmentarza, gdyż gontowy dach nad jego bramami wejściowymi, małe kapliczki w kształcie obelisków i drewniane wieże bardziej przypominają budowle wiejskie”. Różnice zdań między Jurkovičem a jego wiedeńskimi zwierzchnikami doprowadzały nieraz nawet do zmiany projektu; architektowi nie pozwolono na przykład na realizację pierwotnego projektu cmentarza w Grabie, którego wygląd uznano za „zbyt pobożny i o czysto słowiańskim charakterze”.

 

Najbardziej godne uwagi dzieła powstały na początku jego działalności na terenie Galicji, w 1916 roku. Cmentarz na Przełęczy Małastowskiej jest otoczony poligonalnym ogrodzeniem ze zrębowych pali z gontowym dachem. Dominantę stanowi tu drewniana kapliczka z dwuramiennym krzyżem na szczycie. W Gładyszowie zastosowano podobne drewniane konstrukcje ogrodzenia i centralnej wieży na kamiennych fundamentach. Drewno dominuje także na Rotundzie dzięki pięciu wieżom pokrytym gontem. Drewniana była wreszcie kapliczka, którą Jurkovič kazał postawić na wielkim cmentarzu Łużna-Pustki.

rotunda_zdjecie_makiety.jpg

Makieta cmentarza na Rotundzie; domena publiczna, źródło: www.commons.wikimedia.org

Największa wartość tych cmentarzy nie polega jednak tylko na użyciu drewna, lecz na umiejętnym połączeniu drewna i kamienia. Jurkovič wykorzystał harmonię, którą długowieczna ludzka praca wydobyła z tych materiałów – archetypów procesów i form. Jego cmentarze nie odchodzą od ludzkiej skali, zastosowanej w rozmiarach bram, płotów, słupów i zwykłych budynków. Dachy wieńczą obiekty, chronią i nadają wszystkim tym figurom antropomorficzny charakter. Dzięki nim odosobnione słupki, krzyże i wieżyczki z dali przypominają osamotnione, ciche postaci ludzkie. Kompozycjom tym obca jest ciężka struktura kamienia i jego pyszna samoświadomość. Jurkovič nie stracił z pola widzenia najgłębszej tragedii nieszczęśliwego człowieka – poległego żołnierza, dla którego właśnie tworzył; nie stracił też z pola widzenia krainy, na tle której owe tragiczne wydarzenia się rozegrały i w której umiejscawiał swoje dzieła. Z tych powodów powrócił do tego, co najbardziej podstawowe.

 

http://www.cmentarze.gorlice.net.pl/LuznaPustki_123_ze_zdjecia.JPG

Za koronne dzieło cmentarzy zachodnio-galicyjskich uznano kapliczkę na cmentarzu Łużna-Pustki. Po prawej: Dušan Jurkovič; źródło: www.cmentarze.gorlice.net.pl

Po zakończeniu wojny, już na Słowacji, zaprojektował jeszcze pomnik generała Štefánika na Bradle. Jego architektura nawiązuje bezpośrednio do dzieł czasów wojny i stanowi uwieńczenie okresu galicyjskiego, który ze wszystkimi swoimi ograniczeniami był szczytem jego architektonicznego dorobku.

„Tutaj po wojnie będzie bardzo dobry urodzaj”, powiedział po chwili Szwejk. „Nie będą musieli tutaj kupować kostnej mąki, to jest bardzo wygodne dla rolników, kiedy im na polu zgnije cały regiment, to będą, krótko mówiąc, środki na utrzymanie”. W tak cyniczny sposób kazał się Hašek wypowiadać swojemu dobremu wojakowi Szwejkowi, kiedy przyszedł na galicyjski front – nieco później i nieco bardziej na wschód od regionu, gdzie działał Jurkovič. Te dwa podejścia do śmierci: podejście architekta i pisarza, były pozornie bardzo różne, ale u obu pojawiło się przeciwieństwo tego, co podkreślali Remarque i Hemingway piszący na froncie zachodnim: głębokie wątpliwości odnośnie poczucia przynależności do ojczyzny oraz sensu wojennego zabijania. Wątpliwości te prowadziły z powrotem ku prostej ludowej mądrości i smutnej pochwale prostego człowieka, antybohatera wśród piękna prostego pejzażu.

tłum. Emiliano Ranocchi

Artykuł ukazał się pierwotnie w kwartalniku Autoportret w numerze Śmierć w Europie Środkowej w 2008 roku.