Autor: Michał Kozioł
Nowa broń, nowe metody, nowe mundury
Każda wojna jest wyzwaniem dla biorących w niej udział żołnierzy wszystkich stopni. Jest także wyzwaniem dla sztabów, które planują operacje wojenne. Wielka wojna lat 1914–1918, pierwsza wojna nowoczesna, była wyzwaniem szczególnie trudnym. Zdawano sobie z tego sprawę już od czasów wojny rosyjsko-japońskiej. Instrukcja strzelecka z 1911 roku mówiła: „Rosjanie […] ponieśli dziesięć razy większe straty, występując n.p. na placu boju w jasnych bluzach a ciemnych spodniach i czarnych czapkach. Japończycy […] przebrali armię całą w mundury, które się najlepiej dostosowywały kolorem do żołtawo-popielatego koloru Mandżurji […] wszystko, co błyszczało w uniformie lub przy broni, usunięto albo też okryto suknem […] Wymagano też, aby nie było prawie żadnych różnic pomiędzy umundurowaniem żołnierza i oficera”.
Jednak nie konieczność maskowania, ale powszechne wprowadzenie karabinów maszynowych zupełnie zmieniło oblicze wojny. Odkryto nagle, że „wkopywanie się w ziemię zmniejsza straty”. Piechur musiał szukać schronienia w wykopanym przez siebie rowie. Wojna z manewrowej stała się pozycyjna. Okazało się też, że nie wszystko, co przygotowano w czasie pokoju, sprawdza się na wojnie. Skórzany tornister prezentował się pięknie, ale w praktyce bardziej pakowny i wygodny okazywał się brezentowy plecak. Już w warunkach polowych żołnierze wprowadzali rozmaite zmiany w wyposażeniu, aby uczynić je bardziej przydatne.
Panie szwarmfirerze szukaj nam dekunku
Na wojnę poszły miliony ludzi. Zawodowi, czyli „aktywni”, jak mawiano w c.k. armii, oficerowie i podoficerowie stanowili niewielki procent w rozbudowanym przez mobilizację wojsku. Masami oderwanych od warsztatów i roli rezerwistów dowodzili kadeci, chorążowie, podporucznicy i porucznicy rezerwy. Przed wojną byli oni nauczycielami, urzędnikami, cywilnymi inżynierami. Teraz musieli sobie dawać radę w nowych warunkach i z reguły czynili to dobrze, nawet wtedy, gdy byli wybitnymi uczonymi, jak hauptmann Kumaniecki, czy oberleutnant Pigoń. Zdali wojenny egzamin także artyści. Po wojnie krążyła anegdota, że największą polską uczelnią wojskową przed 1914 rokiem była krakowska ASP, której wielu studentów i absolwentów zostało nawet zawodowymi wojskowymi. Jednym z nich był przyszły marszałek Edward Rydz-Śmigły. Prawdą okazały się słowa popularnej piosenki o „kawiarnianym lalusiu”, który:
W wichurze, deszczu, noce, dnie
Przepędzał pod okopem,
Ostatnim kęsem dzielił się
Z żołnierzem, prostym chłopem.
I stwardniał w ogniu niby stal…
Warunki frontowe zmuszały czasem do częściowego zastąpienia dyscypliny koleżeństwem oraz do postępowania nie zawsze zgodnego z przedwojennym regulaminem. Generał Franciszek Latinik zapisał w swoich pamiętnikach: „posiadały wszystkie pułki austrjackiej 12-tej dywizji piechoty oddział wywiadowczy, tak zwany Nachrichten-Detschachement. Oddział ten […] złożony był z najodważniejszych ochotników, częstokroć ludzi mniej sposobnych do parad i ćwiczeń w szyku zwartym, ale zato samodzielnych, nieustraszonych, zupełnie pewnych, można powiedzieć bezwzględnych awanturników, szukających przygód zabijaków, a biegłych przy tem we władaniu nie tylko karabinem, ale też granatem ręcznym i nożem”.
Bo już z krańców Europy powróciły do nas chłopy
Dowodzony przez ówczesnego c.k. obersta Latinika 100. Pułk Piechoty składał się w znacznym procencie z Polaków. Jednak poborowi z Małopolski wojowali nie tylko na galicyjskim froncie. Polskie pułki były na serbskim, rosyjskim, rumuńskim, a przede wszystkim na włoskim froncie. Często droga na front wiodła przez duże miasta i to nie tylko polskie, jak Kraków czy Lwów. Żołnierze spod Tarnowa, Wadowic czy Nowego Targu trafiali na rozmaite kursy, szkolenia do Wiednia, Budapesztu, Pragi, Linzu. W warunkach dwudziestowiecznej wojny straciło aktualność stare, podszyte chłopskim sceptycyzmem, powiedzenie, że przy wojsku to człek się nic nie nauczy. Żołnierze uczyli się bowiem nie tylko wojować, ale także poznawali inne, przydatne w cywilu profesje, a przed wszystkim dowiadywali się, jak żyją ludzie w obcych krajach. Oczywiście inne wrażenia wynosili z Wiednia, inne z ubogich serbskich wiosek. Wielu cesarskich wojaków dostało się do rosyjskiej niewoli. Po wybuchu rewolucji bolszewickiej w Rosji zaczęli powracać do kraju jeńcy. Często byli zarażeni nową ideologią i znajdowali chętnych słuchaczy po wsiach i miasteczkach, zwłaszcza zaraz po powrocie.
Agitacja padała na podatny grunt, gdyż nieuniknioną konsekwencją wojny był upadek autorytetu wszelkiej władzy, także tej najwyższej. W listopadzie 1916 roku zmarł cesarz Franciszek Józef I. Jego następca, Karol I już nie był takim autorytetem, jak jego poprzednik. Upadł także po wsiach autorytet wójtów i żandarmów, kiedyś cieszących się wielkim poważaniem. Zdarzało się, że wracający z frontu żołnierze zaprowadzanie nowych porządków w rodzinnej wsi zaczynali od pobicia żandarmów i zmuszenia wójta do rezygnacji. Ożywienie polityczne widoczne było zarówno na wsi, jak i w miastach. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że przed pierwszymi wyborami parlamentarnymi, jakie odbyły się 26 stycznia 1919 roku, kupcy nie tylko zamknęli sklepy, ale nawet zabijali okna deskami, i to nie tylko w rozpolitykowanym, wielkomiejskim Krakowie.
Powracający z frontu oprócz politycznych nowinek przywozili także nowe zwyczaje i nowe podpatrzone sposoby gospodarowania, dotyczyło to zwłaszcza żołnierzy rodem ze wsi. W pamiętnikach chłopów można przeczytać o próbach, raczej niezbyt udanych, wyhodowania w przydomowych ogródkach arbuzów z nasion przewiezionych w kieszeni munduru. Bardziej udane były próby przydomowej uprawy tytoniu, ale nie z przyczyn klimatycznych, ale z powodu chwilowej destrukcji służb strzegących uprawnień państwowego monopolu. Nie przypadkowo I wojna światowa przypieczętowała definitywnie los stroju ludowego, który błyskawicznie zanikł – wyjątkiem było Podhale i Łemkowszczyzna – zastąpiony najpierw przez znoszone mundury, a później przez cajgowe ubrania kupowane na jarmarkach albo u żydowskich handlarzy po miasteczkach.
Bibliografia:
Bieniarzówna Janina., Małecki J., Dzieje Krakowa, t. 3, Kraków 1979.
Latinik F., Żołnierz polski pod Gorlicami 1915, Przemyśl 1923.
Pajewski J., Historia powszechna 1871–1918, Warszawa 2002.
Regulamin musztry „Związku Strzeleckiego” i elementy taktyki piechoty, Kraków 1911.
Rydel J., W służbie cesarza i króla, Kraków 2001.
Słomka J., Pamiętniki włościanina od pańszczyzny do dni dzisiejszych, Kraków 1929.
Stawarz Antonia., Gdy Kraków kruszył pęta, Kraków 1939.
Małopolska prasa z lat 1914–1919