Zagrzmiało 700 paszcz armatnich – gorlicki przełom 1915

Autor: Michał Kozioł

Nie żyje już żaden z naocznych świadków tej bitwy. Ale ci, którzy ją widzieli, opowiadali potem zgodnie: pod Gorlicami rozpętało się piekło. 2 maja 1915 roku o godz. 6 rano blisko tysiąc austriackich i niemieckich dział otworzyło ogień. Przez cztery godziny wystrzelono 700 tysięcy pocisków, które miłośnicy przygód i militariów do dziś wykopują z ziemi. Upiornym, niebieskawym płomieniem rozświetliły się okoliczne szyby naftowe.

Gorlickie piekło zostało metodycznie i precyzyjnie zorganizowane przez austro-węgierską koalicję. Na początku 1915 roku, po serii niepowodzeń roku poprzedniego, w austriackiej armii spadało morale i zapał do walki. Armia rosyjska zajęła znaczną część Galicji wraz ze stołecznym Lwowem. W marcu 1915 roku skapitulowała twierdza Przemyśl. Gdyby wojska carskie przebiły się przez linię Karpat, monarchia Habsburgów stanęłaby oko w oko z klęską. Wojska cesarskie potrzebowały spektakularnej wygranej, a ich dowódcy – zwrotu na froncie wschodnim. Oba te cele miała spełnić – i spełniła – bitwa pod Gorlicami.

Szef generalnego sztabu austriackiego, generał Conrad von Hötzendorf, zaproponował podjęcie w rejonie Gorlic ofensywy, której celem byłoby wyjście na tyły rosyjskich wojsk. Przełamanie frontu siłami austriackimi było jednak niemożliwe. Po czterech miesiącach walk były one już zbyt zmęczone, dlatego też postanowiono zwrócić się o pomoc do niemieckiego sojusznika. 14 kwietnia 1915 roku spotkali się w Berlinie szefowie sztabów austriackiego i niemieckiego, generałowie Conrad von Hötzendorf i Erich von Falkenhayn. W wyniku tego spotkania została utworzona 11. armia niemiecka, która miała uczestniczyć w przełamaniu frontu. Jej dowódcą został generał August von Mackensen.

Uderzenie na armię rosyjską miało być niespodziewane, operacje przerzucenia wojsk niemieckich na galicyjski front zostały wykonane cicho i sprawnie. W krótkim czasie cztery korpusy zajęły pozycje wyjściowe. Były to wojska wypoczęte, dobrze wyćwiczone i wyposażone, a przede wszystkim dysponujące silną artylerią. To właśnie umiejętne użycie tej broni miało zadecydować o zwycięstwie wojsk niemieckich i austro-węgierskich w bitwie gorlickiej.

„Germańcy idut” „Austryjcy to dobryje lude – ale te Germańcy – sukińsyny”

Rosyjski sztab generalny podczas bitwy pod Gorlicami, 1915; NAC

Pomimo zastosowania wszelkich środków ostrożności Rosjanie zorientowali się, że po drugiej stronie frontu znajdują się wojska niemieckie. Jeden z polskich świadków bitwy zanotował 1 maja 1915 roku: „Głuche – niewiadomo z jakiego pochodzące źródła – wieści krążyły pomiędzy Mochami, że «Germańcy idut» «Austryjcy to dobryje lude – ale te Germańcy – sukińsyny […] Wasz stareńki imperator nie chocze boju – ino Germanec»”.

Rankiem 2 maja stały gotowe do walki: 11. armia niemiecka dowodzona przez gen. Augusta von Mackensena (dowodził też całą operacją), 4. armia austro-węgierska dowodzona przez arcyksięcia Józefa Ferdynanda oraz 3. armia austro-węgierska pod dowództwem Svetozara Boroevicia von Bojna. Zadanie przełamania frontu powierzono 11. armii niemieckiej, do której przydzielono 12. austro-węgierską dywizję piechoty, złożoną w znacznym procencie z Polaków i nazywaną dywizją Krakowską. Na szerokości 35 kilometrów sygnału do natarcia oczekiwało przeszło 120 tysięcy żołnierzy niemieckich i austriackich. Ich atak miał wspierać ogień około 700 dział i moździerzy.

Po drugiej stronie frontu gotowała się do boju 3. armia carska pod dowództwem bułgarskiego generała w służbie Rosji Radko Dimitriewa. W rosyjskich okopach szykowało się do odparcia ataku około 60 tysięcy sołdatów. Wielu spośród nich uczestniczyło w zimowych walkach, dlatego też dowództwo niemiecko-austriackie miało nadzieję, że morale i wartość bojowa tych żołnierzy są niskie. Nadzieję na zwycięstwo zapewniała jednak przede wszystkim przewaga w artylerii. Na odcinku planowanego przełamania Rosjanie posiadali tylko około 150 dział i niewielkie zapasy amunicji.

Piekło zaczęło się o 6 rano

Bitwa pod Gorlicami. Generał Tadeusz Jordan Rozwadowski (1. z prawej) ze swoim adiutantem Wojciechem Kossakiem (2. z prawej) na froncie. W tle haubica Skoda 305 mm Model 1911 tzw. "Chuda Emma"; 1915; NAC

Bitwa pod Gorlicami. Generał Tadeusz Jordan Rozwadowski (1. z prawej) ze swoim adiutantem Wojciechem Kossakiem (2. z prawej) na froncie. W tle haubica Skoda 305 mm Model 1911 tzw. Chuda Emma, 1915; NAC

O godzinie 6 rano w niedzielę 2 maja rozpoczęło się czterogodzinne przygotowanie artyleryjskie. Huraganowy ogień niemieckich i austrowęgierskich dział zniszczył pierwszą i drugą linię rosyjskich okopów. Naoczny świadek tych wydarzeń, dowódca 100. Pułku Piechoty, pułkownik Franciszek Latinik zanotował: „zagrzmiało 700 paszcz armatnich, które, wyrzucając stal i żelazo, przerzynają powietrze z sykiem i szumem, skowytem i gwizdem, a wbiwszy się w pozycje przeciwnika, z piekielnym hukiem cisną w górę na kilka metrów wysokości ziemię, kamienie, belki, deski, karabiny i ciała ludzkie. Chmury duszącego dymu zalegają coraz to większą przestrzeń”.

O godzinie 10 ruszyła do ataku piechota. Bez trudu opanowano pierwszą linię okopów. Nieliczni ocaleli obrońcy poddawali się bez walki. Jednak wkrótce nacierający napotkali na kolejne rowy strzeleckie, niewidoczne dla artylerii, a więc nie zniszczone. Doszło do walki na bagnety. Przewaga była jednak po stronie atakujących. Rosyjskie punkty oporu niszczono za pomocą artylerii polowej, która posuwała się w ślad za nacierającą piechotą. O godzinie 10.50 zdobyto dominujące nad okolicą wzgórze Pustki. Dokonały tego oddziały 56. i 100. Pułku Piechoty z 12. „Krakowskiej” Dywizji.

Żołnierze 100. Cieszyńskiego Pułku Piechoty podczas ataku na wzgórze Pustki w bitwie pod Gorlicami. Widoczne ciężkie karabiny maszynowe Schwarzlose wz. 07/12 z tarczami ochronnymi, 1915; Alois Zawatzky, NAC

Wczesnym popołudniem wojska niemieckie zajęły Gorlice. Ks. Bronisław Świeykowski, w czasie okupacji rosyjskiej bohatersko pełniący obowiązki burmistrza, zanotował w pamiętniku: „O godzinie 3½ wjeżdża pierwszy patrol Bawarczyków na Rynek […] chlebem i solą tych trzech witając bohaterów, składam im w najserdeczniejszych słowach podziękowanie […] życząc im, aby to samo szczęście, jakie im służyło w dniu dzisiejszym, towarzyszyło dalej w pędzeniu wroga aż tam, skąd przyszedł […]”.

Zacięte walki trwały 2 maja do nocy. O godzinie 22 ucichł rosyjski ogień. Oznaczało to, że Rosjanie rozpoczęli odwrót na wschód. Przełamano front na szerokości 60 kilometrów. Intensywne walki trwały jednak kilkanaście kolejnych dni. Rosjanom, pomimo wprowadzenia do walki rezerw, nie udało się powstrzymać nacierających. Padały kolejno Biecz, Żmigród, Jasło, Tarnów, Rzeszów. 22 czerwca armia austro-węgierska zdobyła Lwów.

Bitwa gorlicka była przełomowym momentem w walkach na froncie wschodnim. Pokonana armia rosyjska nigdy już nie zagroziła Austrii, a utrata Lwowa definitywnie przekreśliła nadzieje Rosjan na odegranie roli „oswobodziciela” Słowian. W okolicach Gorlic, oprócz wspomnianych pocisków i dziesiątków rodzinnych, na pół legendarnych opowieści, zostało po niej coś jeszcze. Wojenne cmentarze. Gorlicka ziemia przyjęła ok. 17 tysięcy carskich sołdatów i przynajmniej 8 tys. żołnierzy niemieckich i austriackich. Współcześni historycy szacują, że w całej w kampanii gorlickiej mogło polec nawet 150 tysięcy żołnierzy.

Bibliografia:
Klimecki M., Gorlice 1915, Warszawa 1991.
Latinik F., Żołnierz polski pod Gorlicami 1915, Przemyśl 1923.
Pajewski J., Historia Powszechna 1871–1918, Warszawa 2002.
Świeykowski B., Z dni grozy w Gorlicach od 25 IX 1914 do 2 V 1915, Kraków 1919.
Załęski M., Gorlice w historii wojny europejskiej, Gorlice 1985.